Zawsze wydawało mi się, że jednym z najbardziej
ekscytujących zajęć w świecie sztuki jest prowadzenie aukcji. Eleganccy,
dystyngowani ludzie w dynamiczny, ale opanowany sposób, wypowiadają kolejne
kwoty liczone w setkach tysięcy funtów/dolarów, znacząco spoglądają na
niezdecydowanych, kuszonych płótnami sławnych artystów kolekcjonerów, by
wreszcie z satysfakcją stuknąć młotkiem, mówiąc magiczną formułkę „SPRZEDANE”.
Właśnie relacja z aukcji w nowojorskim Christie’s otwiera
książkę „Siedem dni w świecie sztuki” autorstwa Sary Thornton. Autorka wybrała
siedem zagadnień-wydarzeń charakteryzujących różne oblicza międzynarodowego
art-worldu. Chociaż jeden z rozdziałów poświęcony jest akademii (Kalifornijskiemu
Instytutowi Sztuki i warsztatowym zajęciom z Michaelem Asherem), gdzie dominuje
studenckie bezkompromisowe, przepełnione idealizmem podejście do sztuki,
pozostała część opowieści Thornton skupia
się jednak przede wszystkim na rynku, kolekcjonerach i zdecydowanie bardziej
elitarnej twarzy artystycznej branży.
„Siedem dni w świecie sztuki” to połączenie plotkarskiego
magazynu z przewodnikiem turystycznym. Thornton sprawnie łączy mikro opisy
oglądanych w trakcie „badań” dzieł
sztuki z notkami o… wyglądzie swoich rozmówców, pisząc na przykład o
ekstrawaganckim wydawcy „Artforum International”, Knighcie Landesmanie (Landesman około metra siedemdziesięciu, ma
na sobie odblaskowożółty garnitur i biało-żółty krawat w kratkę – nie da się go
nie zauważyć) czy dyrektorce londyńskiej Whitechapel Gallery, Iwonnie
Blazwick (z długimi blond włosami i
promiennym uśmiechem, Blazwick podważa stereotyp zaniedbanego kuratora). Ten
język wydaje się być adekwatny do opisywanego przez autorkę świata; trudno
rozstrzygnąć, czy na tragach Art Basel więcej mówi się o nowych pracach Takashiego
Murakamiego czy torebkach bajecznie
bogatych kolekcjonerek.
Gdzieś pomiędzy wierszami Thornton obnaża mechanizmy i
system, zmuszający artystów do racjonalnego i… wyrachowanego myślenia o swojej
karierze. Symbolem tego podejścia jest rozdział „Wizyta w pracowni” opisujący
przygotowania do solowej wystawy Takashiego Murakamiego w Museum of
Contemporary Art w Los Angeles. System
należącego do artysty studia działa jak doskonale zarządzana firma produkcyjna,
gdzie najwyższa jakość artystyczna idzie w parze z perfekcyjnie przemyślaną
strategią marketingowo-promocyjną. To właściwie bardziej przedsiębiorstwo niż
atelier, a o tym, że mamy do czynienia ze sztuką, przypomina ekscentryczna i
postać kapryśnego Murakamiego i truchtające za nim przestraszone stadko
kuratorów. Wizja twórcy musi być ściśle sprzężona z business planem, ale efekty
tej fuzji sztuki z ekonomią są – przynajmniej w przypadku Murakamiego –
oszołamiające. Rozdział „Wizyta w pracowni” kończy relacja Thornton z
odsłonięcia monumentalnej pracy „Oval Buddha”: Niekurwawiarygodne! – krzyczy kurator MOCA, Paul Schimmel na widok rzeźby.
Razem z Thornton zakradamy się jeszcze na targi Art Basel,
do redakcji magazynu Artforum, za kulisy rozdania nagrody Turnera w Londynie i
weneckie biennale. To intrygujący i dynamiczny portret świata sztuki i jego
przedstawicieli. Struktura Siedmiu dni…
wynika ze społecznych struktur świata sztuki – pisze autorka w zakończeniu.
(…) W moich oczach świat sztuki nie jest
świetnie funkcjonującą maszyną, ale grupą sprzecznych subkultur, które
działalją według bardzo różnych definicji sztuki i często odczuwają wobec
siebie nutkę wrogości. Wiele rozdziałów jest nie tylko dniem z życia różnych
instytucji, ale także dniem spędzonym z różnymi grupami społecznymi.
Reporterski ton sprawia, że książka Thornton to lektura pouczająca, ale przede
wszystkim rozrywkowa. Ani się człowiek obejrzy, a siedem dni w art-worldzie
mija…
Książka powstawała w latach 2004-2007 - okresie największego
prosperity na rynku sztuki w dziejach, rekordów cenowych i wybuchu
międzynarodowych karier artystów z całego świata. Kryzys ekonomiczny
zweryfikował entuzjazm kolekcjonerów, co znacząco wpływa na zmiany
funkcjonowania całej branży. „Siedem dni
w świecie sztuki” to kapsuła czasu. Zamknęłam w niej niezwykły okres w historii
sztuki, kiedy rynek przeżywał boom, frekwencja w muzeach gwałtownie wzrosła, a
ludzie chętniej niż kiedykolwiek byli gotowi porzucić swoje etaty i nazwać się
artystami – napisała we wstępie autorka. Być może Thornton zdecyduje się
wkrótce napisać „post scriptum” do tej publikacji i opisać zmienne koleje losu
świata targów i aukcji w czasach recesji.
Źródło cytatów: Sarah Thornton, Siedem dni w świecie sztuki, przeł. Magdalena Kuliś, wyd. Propaganda, Warszawa, 2011
Tekst: Marta Kabsch
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz