środa, 23 stycznia 2013

PRACA W KULTURZE JAKO ZAWÓD NIEBEZPIECZNY Bogna Świątkowska o kulturalnym animowaniu miasta


Do pracy w kulturze potrzeba dużo determinacji i mocnych nerwów – taki morał mogli wysnuć uczestnicy spotkania z Bogną Świątkowską – najpraktyczniejszą z praktyków polskiej kultury, która poprowadziła pierwsze zajęcia z cyklu Art in Practice.

Bogny Świątkowskiej raczej nikomu związanemu z kulturą przedstawiać nie trzeba. W jej biogramach na rozmaitych portalach internetowych określa się ją jako „promotorkę” i „propagatorkę” kultury. Nie mam wykształcenia, które „uprawniałoby” mnie do pracy w obszarze kultury – opowiadała w trakcie spotkania – nie skończyłam żadnych studiów, tym bardziej studiów związanych ze sztuką. Wobec czego całe moje działanie jest oparte na entuzjazmie i autentycznym zainteresowaniu kulturą, nie jako oderwanym od rzeczywistości polem wyizolowanym w przestrzeni galerii, ale kulturą rozumianą szeroko – jako efekt działania człowieka tworzącego cywilizację, kulturą rozumianą jako całość zachowań człowieka w życiu społecznym. Jak w praktyce wygląda „profesja” Bogny Świątkowskiej najlepiej można zrozumieć, śledząc historię założonej przez nią Fundacji Nowej Kultury Bęc Zmiana. Bęc Zmiana znana jest przede wszystkim z działań w obszarze sztuki współczesnej, w szczególności tej, której ambicją jest przeobrażanie miasta. Poza realizacją licznych projektów w przestrzeni publicznej, wydaje magazyn „notes.na.6.tygodni”, opisujący bieżące wydarzenia artystyczne oraz podejmujący tematykę szeroko rozumianej kultury miejskiej.


Bogna Świątkowska na pierwszym spotkaniu z cyklu ART IN PRACTICE w galerii Art Stations


Małe dużego początki

Na przykładzie Bęc Zmiany Bogna opowiedziała uczestnikom, jak mogą wyglądać początki niezależnej kulturalnej instytucji. Czasami wystarczy mini-projekt, drobna interwencja – w przypadku Bęca była to ławka-pętelka postawiona obok Pałacu Kultury i Nauki. Małe nakłady, mała skala – być może to jest to, co odpowiada w tej chwili waszym możliwościom, a co jednocześnie da wam swobodę działania – sugerowała uczestnikom. Dla Świątkowskiej motywacją do aktywności na polu kultury stała się chęć ulepszania przestrzeni miejskiej. Ławka była początkiem długofalowego projektu „Nowy Dizajn Miejski”, a kolejne działania odbywały się na coraz większą skalę, przy coraz większych budżetach i w coraz liczniejszych miejscach. Jest to tylko jeden z wielu przykładów „bęcowych” interwencji miejskich przeprowadzonych na przestrzeni ostatnich 10 lat.

Bogna próbowała udowodnić, że miasto samo „proponuje” możliwości i kierunki działań – czeka tylko na uważnego i wyczulonego obserwatora. Jako przykłady podała m.in. grupę warszawiaków, która z własnej inicjatywy zajęła się odrestaurowaniem zniszczonych neonów w stolicy. Bogna zaprezentowała kilka wykonanych tego samego dnia zdjęć neonów w Poznaniu – zdezelowanych, szpecących jedną z głównych ulic w centrum. Ten drobny, pozornie niezauważalny w trakcie codziennego przemierzania miasta element, składa się na cały zasób czynników wyraźnie obniżających estetyczną atrakcyjność miasta, a tym samym jakość i przyjemność przebywania w nim. Inną przywołaną przez Bognę warszawską inicjatywą kulturalną były organizowane przez lokalnych zapaleńców-przewodników przechadzki po mieście. Z podobnych drobnych obywatelskich gestów mogą zrodzić się instytucje, fundacje, stowarzyszenia.

Kulturalne finanse

Większe projekty wymagają już nie tylko pasji i dobrych chęci, ale także poważniejszych funduszy, strategii i promocji. O tym, że praca w instytucjach związanych z kulturą nie wiąże się jedynie z twórczym działaniem, burzami mózgów i współpracą z artystami, wielu studentów i absolwentów u początków kariery nie zdaje sobie do końca sprawy. Niezależne podmioty kulturalne muszą się „napocić” bardziej niż państwowe muzea, aby pozyskać środki na realizację swoich projektów. A to wiąże się np. z godzinami spędzonymi na wypełnianiu wielostronicowych wniosków.

Chociaż o środkach finansowania pozarządowych instytucji mówi się obecnie wiele, jednak w dalszym ciągu zarówno sam temat, jak i procedury z nim związane, dla wielu są przerażającym obszarem, na który boją się wkroczyć. Bogna przekonywała, że w tej sferze zmiany w Polsce idą ku lepszemu. Instytucje przyznające granty m.in. na realizację projektów kulturalnych w ciągu ostatnich lat dołożyły starań, aby możliwie jasno komunikować się z aplikantami. Formularze wniosków na stronach internetowych urzędów czy Ministerstwa Kultury zaopatrzone są często we wzory pomocne przy ich wypełnianiu. Dalsze wątpliwości początkujący „łowca grantów” może rozwiać telefonując do urzędu pod numer podany na stronach dotyczących dotacji. Korzystanie z pozornie oczywistego źródła finansowania projektów, czyli funduszy europejskich, Bogna stanowczo odradzała. Pieniądze europejskie zmieniają was w biurokratę. W 2006 roku wnioskowaliśmy o grant wysokości 250 tysięcy euro. Wysłaliśmy prawie trzykilogramową aplikację! Jeżeli chcecie tworzyć kulturę, jeżeli uważacie, że chcecie wspierać działalność kulturalną intelektualną, a nie chcieliście nigdy studiować księgowości, nie kochacie Excela i generalnie praca w biurze wymóżdża was, to nie są to pieniądze dla was! Czego jeszcze według Bogny musi nauczyć się młody promotor kultury?

Pierwsze spotkanie z cyklu ART IN PRACTICE w galerii Art Stations


Urzędnik też człowiek

Przede wszystkim wyszukiwania informacji. Ta – wydawałoby się – oczywista umiejętność jest nie do przecenienia na każdym polu pracy animatora. Odnalezienie pełnych informacji o programach grantowych, nazwiska urzędnika odpowiedzialnego za decyzje dotyczące przestrzeni miejskiej, kontaktu do dziennikarza kulturalnego lokalnej gazety – taka wiedza, niezbędna w codziennej pracy, dostępna jest w internecie i prasie, należy tylko umiejętnie i sprawnie do niej dotrzeć.

Przeszkodą w realizacji projektów często okazuje się według Bogny nieumiejętność skonstruowania pisma. Niezależnie, czy korespondencja dotyczy zgód wymaganych np. do stworzenia działania w przestrzeni miejskiej czy propozycji współpracy sponsorskiej, wystarczy trzymać się prostych zasad. Wiele inicjatyw przepada przez prozaiczne błędy, np. brak adresu zwrotnego w korespondencji. Kluczem jest też rzeczowa i zwięzła prezentacja projektu – rozwlekłe pisma mogą zwyczajnie adresata naszej prośby odstraszyć.
Przy pracy biorącej na warsztat tkankę miejską szczególnie istotne okazuje się umiejętne nawiązywanie kontaktów z urzędnikami. Jaka jest recepta Bogny na ten (pozornie!) trudny aspekt jej działalności? Przede wszystkim widzimy w urzędniku człowieka. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka spotykam osobę, która jest „nieczuła” na moją propozycję, to jeśli nie zajdzie jakieś fatalne nieporozumienie i nie zaczniemy się do siebie wrogo odzywać, rozmowa powinna przebiegać dość płynnie. Traktując urzędnika z szacunkiem, szybko zyskacie jego przychylność. Wtedy też zobaczycie, że często to nie on przeszkadza wam coś robić, tylko że na przykład ograniczają go przepisy.

Sztuka sprzężona z miastem wymaga także znajomości realiów lokalnych: orientacji w bieżących wydarzeniach, zmianach na stanowiskach urzędniczych, wrażliwości na specyfikę miejsca, w którym zamierzamy podjąć działanie. Prowadząca zauważyła, że kilka świetnych inicjatyw kulturalnych nie odniosło sukcesu ze względu na nieprzemyślany wybór miejsca realizacji (np. outdoorowe kluby zlokalizowane zbyt blisko budynków mieszkalnych). Analiza konsekwencji działania w określonym miejscu jest niezbędna w planowaniu projektów w przestrzeni publicznej. Dostrzeżenie potrzeb danej społeczności lokalnej i świadome wpisanie ich w nasze pomysły i strategię jest kluczowe dla powodzenia inicjatywy.

Na koniec Bogna wspomniała o chyba najważniejszym aspekcie swojej pracy: w gąszczu „papierologii”, przy frustracjach administracyjno-finansowych, animator kultury nie może zapomnieć, że w centrum jego działania jest sztuka i artysta. To sztuka jest motywacją i celem jednocześnie – taka świadomość wzmacnia wiarygodność i skuteczność także tych wszystkich mniej wdzięcznych i mniej „artystycznych” elementów pracy. Praca w kulturze nie jest dla mnie pracą – mówiła Bogna. Nie jest dla mnie pracą, od której mogę się mentalnie uwolnić. Kiedyś obejrzałam bardzo drastyczny film, który pokazuje, czym tak naprawdę jest to „ukąszenie kulturą”. Jest to zrobiony przez BBC film przyrodniczy o pewnym rodzaju grzyba, który atakuje mrówki (i zresztą inne owady także), zmieniając ich wolę. Kiedy zarodek takiego grzyba trafi na ciało mrówki, przedostaje się do jej mózgu i każe jej robić rzeczy, których żadna inna normalna mrówka w społeczeństwie nie robi: każe jej wejść na drzewo! Na tym drzewie ten grzyb rośnie i wykańcza biedną mrówkę. Sam wspaniale się rozwijając, opada zarodnikami na kolejne pokolenia mrówek. To jest idealny opis działania kultury i sztuki! Bardzo mnie ten film poruszył, bo zrozumiałam, co się ze mną stało.





tekst: Marta Kabsch


Pierwsze spotkanie z cyklu ART IN PRACTICE odbyło się w galerii Art Stations 23 października 2012 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz